Dziennik wpis 12

NOTATKA 15: 
1860 grudzień:
   Wyjechałem z Obrzydłówka, zabrałem ze sobą cały asortyment medyczny jaki miałem, wina, sery, pieczywo i jeszcze inne rzeczy. Oby się jej tylko nie pogorszyło przez ten czas.

NOTATKA 16: 
1860 grudzień:
   Nie wiedziałem co zastanę na miejscu. Obawiałem się jednak najgorszego. Zniecierpliwiony podjechałem bod szkołę, wyskoczyłem z powozu i stanąłem jak wryty. Dzieci zebrały się pod oknem aby zobaczyć co z ich nauczycielką. Dostrzegłem jak dwie stare baby obmywały ciało Stasi przed pochówkiem, a stolarz brał namiary na trumnę. Przepełniała mnie gorycz. Czułem jak krew krzepnie w żyłach, jak klucha staje w gardle, jak motyle świdrują brzuch, jak łzy napływają do oczu. Czułem się jak po zderzeniu z ścianą. Chwilę zajęło zanim osłupienie w jakie wpadłem minęło. Zaraz pobiegłem do pokoju nieboszczki. krzyknąłem:
- Trumna ma być zrobiona z desek nieheblowanych, z wiórami pod głowę! Słyszysz? Nie mniej nie więcej!
Powiedziałem to z wyrzutem i ukryta wściekłością. Nie wiedziałem co począć. Po śmierci zazwyczaj informuje się kogoś bliskiego, jakąś rodzinę danej osoby. Z nieporadności i roztrzęsienia zacząłem tępo układać książki, kajety, dzienniki i listy na stos. Jednak jeden list przykuł moją uwagę. Zatytułowany był "Droga Helenko!". Nie powiem, bardzo zainteresował mnie ten papier. Mówił on o planie wydania książki "Fizyka dla ludu", miał to być zbiór wiedzy na temat fizyki opisany w sposób zrozumiały dla zwykłych, prostych  ludzi. 
   Niestety nigdzie nie było znać tytułu. Znalazłem także ową książkę z różnymi notatkami i karteczkami, był tam tez inne mniej istotne rzeczy takie jak pióra, bielizna, jakieś okulary i inne klamoty. Dostrzegłem także tego "posłańca", który jednak nie przybył na czas. Wydarłem się na niego i go skarciłem, lecz po krótkiej wymianie zdań okazało się że zabłądził i nie wiedział gdzie jest i nad ranem dopiero piechotą wrócił. Przyszedł oddać książki, które Stasia mu pożyczyła. Wygoniłem go ze złością i rozpaczą. Nie chciałem go widzieć na oczy.
   Wychodząc z izby obejrzałem się parę razy za siebie. Wybiegłem z izby rozsuwając tłum chłopów. Wsiadłem na powóz i odjechałem jak najprędzej się dało. Nie chciałem by ktoś widział jak niezmierzone pokłady złości uwalniają się ze mnie w postaci spazmatycznego płaczu. Nie wiem co dalej począć w Obrzydłówku. Życie wydaje się takie puste. 



źródło - Google grafika

Komentarze