Posty

Dziennik wpis 12

Obraz
NOTATKA 15:  1860 grudzień:    Wyjechałem z Obrzydłówka, zabrałem ze sobą cały asortyment medyczny jaki miałem, wina, sery, pieczywo i jeszcze inne rzeczy. Oby się jej tylko nie pogorszyło przez ten czas. NOTATKA 16:  1860 grudzień:    Nie wiedziałem co zastanę na miejscu. Obawiałem się jednak najgorszego. Zniecierpliwiony podjechałem bod szkołę, wyskoczyłem z powozu i stanąłem jak wryty. Dzieci zebrały się pod oknem aby zobaczyć co z ich nauczycielką. Dostrzegłem jak dwie stare baby obmywały ciało Stasi przed pochówkiem, a stolarz brał namiary na trumnę. Przepełniała mnie gorycz. Czułem jak krew krzepnie w żyłach, jak klucha staje w gardle, jak motyle świdrują brzuch, jak łzy napływają do oczu. Czułem się jak po zderzeniu z ścianą. Chwilę zajęło zanim osłupienie w jakie wpadłem minęło. Zaraz pobiegłem do pokoju nieboszczki. krzyknąłem: - Trumna ma być zrobiona z desek nieheblowanych, z wiórami pod głowę! Słyszysz? Nie mniej nie więcej! Powiedziałem to z wyrzutem i ukryta

Dziennik wpis 11

Obraz
NOTATKA 14:  1860 grudzień:    Czekanie trwa wieki. Sekundy zamieniają się w minuty a minuty w godziny. Ileż ten posłaniec ma zamiar tu jechać! Starałem się z nią porozumieć i cały czas próbuję. Wydaje się odcięta od świata a jej świadomość jest daleko z tond. Mierzę jej temperaturę co godzinę. Niestety cały czas jest tak samo wysoka. Dosłownie na chwilę Stasi świadomość powróciła do ciała i wyszeptała: -Kto to? Po czym znowu odpłynęła siną dal. Było mi potwornie żal że nie mogłem jej powiedzieć choć jednego zdania, aby je usłyszała. Nie było mi to dane. Posłaniec nie wracał od sześciu godzin. Łudząc się postanowiłem wyjść z chaty na spacer po wsi łudząc się iż zaraz usłyszę galop koni. Pójdę Po sołtysa niech zaprzęgnie konie. Sam pojadę do Obrzydłówka.  źródło - Google grafika

Dziennik wpis 10

Obraz
NOTATKA 13:  1860 grudzień:    Mówiłem do niej. Niestety nie było z nią kontaktu. Widać miała problemy z oddychaniem. Ciężko łapała powietrze, jak karp czy inna ryba. Jęczała coś pod nosem cicho, próbowała otworzyć oczy, bezskutecznie. Powiodłem oczami po pokoju. Nędza i bieda. okna nie szczelne, ściany surowe i regał z książkami. Po chwili zbladłem. Tyfus! Ogarnęło mnie przerażenie. nic nie mogło jej tu pomóc. Nie wiedziałem co robić. Na drżących nogach poszedłem do kuchni i zakrzyknąłem aby mi natychmiast sołtysa wezwali. Sołtys przybiegł. Objaśniłem mu że potrzebuje dać szybko list do aptekarza z Obrzydłówka. Sołtys nie był przekonany czy ktokolwiek będzie chciał. Zaoferowałem nagrodę dla chętnego. Powiedział że poszuka, i znalazł. Napisałem list w którym proszę aptekarza o aby natychmiast wysłać konie po lekarza powiatowego, i aby udostępnić mu chininy.  Młodzieniec pognał co tchu do powozu i ruszył. Babka zaczęła chlipać śmiesznie, potem coś tam się pomodliła. i łaziła w kółk

Dziennik wpis 9

Obraz
NOTATKA 12:  1860 grudzień:    Konie Wjechały w las. Rumor wiatru ucichł. Słychać było tylko trzask gałęzi. Chwile później  z oddali wyłoniło się parę chat. Ludzie akurat spożywali "kolację". Nagle kuce stanęły pod jakimś domiszczem. Wbiegłem do chaty. Zaraz gospodyni się zerwała aby mnie powitać. Spytałem ją o gdzie jest chora i czy mogła by mi zrobić herbatę. Patrzała na mnie z osłupieniem. Zaraz jednak palcem wskazała gdzie jest chora. Zanim przystąpiłem do dzieła musiałem się rozgrzać. Nie było o to trudno. Z pieca buchało ciepło a dom nagrzany. Chwile potem wszedłem do pokoju nauczycielki. Na początku jej łóżko było skąpane w mroku. Podsunąłem lampę aby pacjentce się lepiej przyjrzeć. Chora była potwornie, czoło gorące rozgrzane jak piec, i jakaś mała wysypka. Nagle jak grom z jasnego nieba skojarzyłem fakty. Długie jasno popielate włosy, delikatna cera i nie powtarzalne rysy twarzy. To była moja dawna miłość! Panna Stanisława!  -Panno Stanisławo! Panno Stanisławo...

Dziennik wpis 8

Obraz
NOTATKA 11:  1860 grudzień:    Wróciłem do domu w kiepskim humorze. Jest zima, wszędzie szaro i ponuro a mróz trzaska jak nigdy wcześniej. Byłem u naszego proboszcza. Akurat miał urodziny to zagraliśmy chwilę w winta. Oczywiście jak zawsze kantował ale nie wypadało mu to wytykać. W końcu urodziny ma. Rozmyślałem nad istotą życia. Przypomniałem sobie siebie z przed sześciu laty. Co Obrzydłówek ze mną zrobił. Kiedyś miałem marzenie, jakiś cel. A teraz? Teraz nawet żyć nie raz mi się odechciewa. Wybrałem sobie wygodne życie, zamiast misji, którą sobie wybrałem Dumania me przerwało pukanie do drzwi. Był to dość wysoki, dobrze zbudowany chłop. Objaśnił mi iż jedyna nauczycielka w ich wiosce jest chora. Z podekscytowaniem założyłem byty, kożuch i szal. Wskoczyłem do wasągu. Konie ruszyły ile sił w nogach. Jedziemy tak już z godzinę, może dwie. Mam nadzieję że nie będzie podróż trwać długo. źródło - Google grafika

Dziennik wpis 7

Obraz
NOTATKA 9:  1856 Kwiecień:    Nie daję już rady. Na prawdę tych wieśniaków nie da się niczego nauczyć. Te "mądrości" i nawyki przekazywane z pokolenia na pokolenie to jakiś bardzo nieśmieszny żart. Nakryłem lokalnego farmera na dojadaniu z pola zgniłych warzyw. Potem dałem mu prelekcje, przez bite 3 godziny tłumaczyłem mu dla czego nie powinien tego robić. Dla czego 3 godziny? Bo on "mówiłem za szybko". Ale podobno zrozumiał i więcej tak nie będzie... A co zobaczyłem następnego dnia? Jak ten sam chłop siedzi na środku pola i wyżera te zgniłe resztki. Ja już siły nie mam jak chce to niech se je, może mu smakują. Powoli czuję że ta mieścina zaczyna mnie dobijać. Z miesiąca na miesiąc jest co raz gorzej. Postęp tutaj jest chwilowy. Są jak złote rybki. Pamiętają o czymś przez 15 minut a potem zapominają. Mam nadzieję że przyniesie to moje dobrowolne poświęcanie się dla nich jakiś efekt w przyszłości. NOTATKA 10:  1857 Listopad:    Obrzydłówek. Tak od pewnego cza