Dziennik wpis 9

NOTATKA 12: 
1860 grudzień:
   Konie Wjechały w las. Rumor wiatru ucichł. Słychać było tylko trzask gałęzi. Chwile później  z oddali wyłoniło się parę chat. Ludzie akurat spożywali "kolację". Nagle kuce stanęły pod jakimś domiszczem. Wbiegłem do chaty. Zaraz gospodyni się zerwała aby mnie powitać. Spytałem ją o gdzie jest chora i czy mogła by mi zrobić herbatę. Patrzała na mnie z osłupieniem. Zaraz jednak palcem wskazała gdzie jest chora. Zanim przystąpiłem do dzieła musiałem się rozgrzać. Nie było o to trudno. Z pieca buchało ciepło a dom nagrzany. Chwile potem wszedłem do pokoju nauczycielki. Na początku jej łóżko było skąpane w mroku. Podsunąłem lampę aby pacjentce się lepiej przyjrzeć. Chora była potwornie, czoło gorące rozgrzane jak piec, i jakaś mała wysypka. Nagle jak grom z jasnego nieba skojarzyłem fakty. Długie jasno popielate włosy, delikatna cera i nie powtarzalne rysy twarzy. To była moja dawna miłość! Panna Stanisława!
 -Panno Stanisławo! Panno Stanisławo...
Jednak nie otrzymałem odpowiedzi.


źródło - Google grafika

Komentarze